W drugiej połowie października 1912 roku przyszło do Krakowa wezwanie Generała Zakonu, aby siedmiu kleryków wysłać na studia wyższe do Rzymu. Wśród wybrańców znalazł się br. Maksymilian Kolbe, jako jeden ze zdolniejszych.
Z początku zawahał się. Poprosił nawet swego przełożonego o. Czesława Kellara, by go nie wysyłał, bo nie czuje się zdrowy. Ale wkrótce pomyślał, że może inna jest wola Boża, więc powiedział mu:
– Ja tylko przedstawiam rację, a chcę zrobić tak, jak ojciec magister każe.
– Więc pojedziesz – usłyszał.
Pożegnał się z tatusiem, a do mamy we Lwowie napisał, aby pamiętała o nim w modlitwie, zwłaszcza żeby wytrwał w czystości. Pamiętał o białej koronie, którą mu zaofiarowała w dzieciństwie Matka Boża.
Siedmiu kleryków podróżowało dwa dni i dwie noce, od 28 do 30 października. Z okien pociągu oglądali ciekawie coraz to nowe okolice. Gdy przejeżdżali przez Alpy, podziwiali to góry, to przepaści, a br. Maksymilian wielbił za wspaniałość i potęgę Boga, który takie cuda stworzył.
W Rzymie zamieszkali w Międzynarodowym Kolegium Serafickim, położonym w centrum miasta, przy ulicy św. Teodora. Zastali w nim wielu kleryków włoskich, 10 Polaków z Ameryki, 3 Niemców, 2 Węgrów i kilku z innych krajów. Zaraz po przyjeździe zaczęli uczęszczać na uniwersytet jezuicki “Gregorianum”, by studiować filozofię. W wolne dni zwiedzali miasto.
Br. Maksymilian informował matkę: “Gdybym chciał szczegółowo opisać, co się tu znajduje, musiałbym napisać grube tomy, gdyż Rzym to jeden wielki relikwiarz kości i krwi świętych, a zarazem wspaniały pomnik miasta cesarzy, co rozkazywali całemu podówczas znanemu światu. Więc obok katakumb i kościołów z bogatymi relikwiami leży tu pełno gruzów to starych murów, to pałacu cesarzy, to łaźni i wiele innych”. Zaraz przy Kolegium znajduje się wzgórze Palatyn ze szczątkami pałacu cesarskiego, a “na końcu widnieje walące się już Koloseum, gdzie cała ziemia przesiąkła krwią męczenników”.
Jednocześnie, br. Maksymilian pocieszał matkę: “Nie jest tak źle, jak przedtem słyszałem i Mamie napisałem. Nie mieliby co Włosi do roboty, aż nas zaczepiać, a zresztą zwykle grupą idziemy. Gdyby więc kto chciał nam co zrobić, musiałby się naprzód dobrze namyśleć, żeby sam co nie oberwał”.
Na przechadzkach klerycy franciszkańscy nawiedzali Najświętszy Sakrament i to zawsze w innym kościele, a jest ich w Rzymie około trzystu. Dnia 13 listopada byli w kościele św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie spoczywało ciało św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży polskiej, a 21 listopada, w przeddzień święta św. Cecylii, w kościele tej sławnej męczennicy rzymskiej. Podziwiali piękno bazylik większych: św. Piotra na Watykanie, św. Jana na Lateranie, Matki Bożej Większej i św. Pawła za Murami.
Często rektor Kolegium prowadził swą młodzież na Watykan, gdzie mieszka Papież. W owym czasie był nim św. Pius X. 19 grudnia byli na audiencji prywatnej i mogli ucałować rękę Ojca Świętego. Oto jak br. Maksymilian opisuje matce audiencję publiczną: ,,Tysięczne tłumy zalegały dziedziniec św. Damazego. Poprzedzony biciem bębnów i muzyką orkiestry papieskich szwajcarów, ukazał się Ojciec Święty w białych szatach w gronie towarzyszących mu dostojników. Natychmiast powitał go grzmot oklasków. On zaś spoglądał miłościwie jak ojciec na swe dzieci i król na swych poddanych … Oklaski wznawiane głuszą muzykę orkiestry, a w niebo wzbija się okrzyk: «Niech żyje!». Wnet jednak ucichła muzyka i oklaski cichły i umilkły, zgięły się kolana tłumów, a On, zastępca Pana Jezusa na ziemi, udzielił wszystkim błogosławieństwa. I natychmiast zagrzmiała muzyka, a oklaski tysięcznych dłoni wstrząsnęły murami”.
Największym przeżyciem początkowym dla kleryków polskich (i nie tylko dla nich) była wspaniała iluminacja Rzymu 11 maja 1913 roku z okazji I 600 rocznicy oswobodzenia Kościoła, za czasów cesarza Konstantyna.
MRN 06-07 1998, o. Jerzy M. Domański

br. Maksymilian ze współbraćmi w Rzymie

Bazylika św. Piotra